Popołudnie 5 marca 1945 roku. Mroźno i pochmurno. Od morza wieje przenikliwy wiatr. W oddali słychać kanonadę dział i strzałów z broni z okolic oblężonego Kolberga. Od strony lotniska w Kamp słychać równy szum trzech gwiazdowych silników lotniczych. Z ponad czubków nielicznych sosen wyłania się samolot. To latająca łódź Dornier Do 24.
Na pokładzie samolotu 80-cioro dzieci ewakuowanych z terenów Hintenpommern a konkretnie Festung Kolberg w ramach akcji Kinderlandverschickung. Padają kolejne strzały. Kilka z nich dosięga samolotu. Pilot próbuje wyrównać maszynę i wodować ją na wodach Kampersee lecz jezioro jest częściowo zamarznięte. On już wie że jego wysiłki pójdą na marne. Maszyna uderza o taflę lodu. Lód jest na tyle gruby by uniemożliwić klasyczne wodowanie a jednocześnie na tyle cienki by nie utrzymać ciężaru samolotu. Pęka kadłub samolotu. Wiejący z coraz większą siłą wiatr od morza tłumi krzyk przerażonych dzieci. Mróz, wiatr, lodowata woda. Samolot idzie na dno w kilka minut. Nikt się nie uratował. Nikt ich nie ratował. Nikt nie próbował pomóc co więcej nikt nie chciał o nich pamiętać.
Przed II wojną światową termin Kinderlandverschickung (KLV) był używany wyłącznie do wysyłania dzieci na wakacje, wypoczynek. Od października 1940 roku zwrot ten jest używany również w odniesieniu do ewakuacji z niemieckich miast zagrożonych wojną dzieci w wieku szkolnym i matek z małymi dziećmi. Do końca wojny "KLV" ewakuowało prawdopodobnie ponad 2 000 000 dzieci.
Kilka dni później ze wschodu nadleciał kolejny niemiecki samolot. To transportowy Junkers Ju52.
Pilot podchodził do lądowania na lotnisku w Kamp. Nie zdążył. Dosięgnęły go radzieckie pociski przeciwlotnicze. Samolot runął do jeziora. Junkers uderzył w
taflę jeziora w odległości kilkudziesięciu metrów od brzegu opanowanego
przez Niemców, którzy mimo ostrzału przystąpili do wyciągnięcia samolotu
z Reska. Do czołgów przymocowano stalowe liny, którymi usiłowano owinąć
wystającą ponad powierzchnię jeziora kabinę pilota. Akcja ta nie powiodła się, a samolot utonął. Jeńcy niemieccy zeznali później, że transportowiec wystartował z Królewca
i przewoził niezwykle cenny ładunek. Legenda mówi że mogła to być nawet część Bursztynowej Komnaty. W sierpniu 1946 miała miejsce
nieudana próba wydobycia samolotu przez żołnierzy radzieckich, podczas
której przełamał się on na pół. Z kabiny pilota wypłynęło ciało
żołnierza w generalskim mundurze. Po wielu latach obok jeziora ustawiono dwa obeliski upamiętniające dzieci poległe w katastrofie.
Najstarsze informacje piśmienne dotyczące jeziora dotyczą świadczeń w naturze w postaci ryb, jakie mieszkańcy wsi rybackiej nadanej w 1180 roku norbertanom i położonej nad jeziorem Resko Przymorskie, dostarczać mieli do klasztoru.
Dawniej rzeka Rega uchodziła do Reska Przymorskiego, pozostałością jej dawnego koryta jest Stara Rega. Nad jeziorem znajdował się port Regoujście, a na rzece odbywała się żegluga handlowa. Port pozostawał pod zarządem Trzebiatowa i stanowił konkurencję dla Kołobrzegu. Według niektórych źródeł w 1456 roku kołobrzeżanie napadli zbrojnie na Regoujście, zatapiając w porcie statki z ładunkiem kamieni, odcinając w ten sposób Trzebiatów od dostępu do morza. Według innych to sztorm zatopił statki, niszcząc port. W następnym roku trzebiatowianie przekopali kanał, którym od tego czasu Rega uchodzi do Morza Bałtyckiego w Mrzeżynie. Nowy port w Mrzeżynie funkcjonował do 1497 roku, kiedy to sztormy zatopiły kotwiczące tam statki, uniemożliwiając wykorzystanie przystani do 1538 roku.
Do 1935 roku nad Starą Regą ok. 0,5 km od ujścia do jeziora, położona była wieś rybacka Kamp. W 1936 roku rozpoczęto budowę osiedla wojskowego i lotniska morskiego. Resko Przymorskie było wykorzystywane przez bazujący tu pułk rozpoznania lotniczego, którego wodnopłaty startowały i lądowały na jeziorze. Nad północnym brzegiem zachował się rozległy betonowy plac, od którego wybiegają w stronę morza i jeziora betonowe pasy.
Od 1945 roku Rogowem, tak nazwano po polsku Kamp zarządzała Armia czerwona a następnie Wojsko polskie. Starsi czytelnicy z pewnością pamiętają atrakcję w postaci przelatujących bombowców IŁ 28 ciągnących tzw. Rękaw - worek na linie do którego strzelała naziemna artyleria przeciwlotnicza. I to wszystko na widoku plażujących w Mrzeżynie wczasowiczów.
Rogowo to dziś niewielka i dość zaniedbana nadbałtycka miejscowość wypoczynkowa w gminie Trzebiatów. Ze względu na znajdującą się tu dawniej jednostkę wojskową przez dziesięciolecia była niedostępna dla zwykłych obywateli. W słynnym już Wojskowym Domu Wypoczynkowym „Syrena” wypoczywać mogły jedynie rodziny żołnierzy.
Od kiedy wojska nie ma, Rogowo się zmienia. Prywatni inwestorzy budują kompleksy apartamentowców,
a od kilku lat odbywa się tu festiwal „Nagle nad morzem” („Plӧtzlich am Meer”), na który zjeżdża młoda publiczność co najmniej w połowie z Berlina.
Dziesiątki tysięcy młodych ludzi tańczących w rytm klubowej odurzającej muzyki na plaży, łąkach i polach okalających jezioro raczej Dziś, patrząc na spokojne wody płytkiego, mulistego i obrośniętego trzcinami jeziora, trudno sobie wyobrazić dramatyczne chwile, do jakich doszło 71 lat temu.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C4%86wiczebny_cel_powietrzny
Czas wojny.Ile niezwykłych mało znanych epizodów.Jak wiele ludzkich dramatów.Oby nigdy więcej.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za komentarz. To wszystko prawda a pomorska ziemia kryje wiele takich tragicznych historii. Ale nie tylko tragicznych bo i ciekawych a czasem zabawnych. Zapraszam do obserwowania i udostępniania mojego bloga a także do fejsbukowych grup https://www.facebook.com/groups/265680628409239 oraz https://www.facebook.com/groups/747359775288817. Obie poświęcone są turystyce i Pomorzu zachodniemu. Pozdrawiam
Usuń